Były szef łotewskiego rządu, który obecnie kieruje dyplomacją swojego kraju ma się aktywnie starać o objęcie stanowiska sekretarza generalnego NATO. Krišjānis Kariņš jest drugim już kandydatem na tę funkcję pochodzącym z państw bałtyckich.
Norweg Jens Stoltenberg zwolni stanowisko szefa Sojuszu Północnoatlantyckiego w przyszłym roku. Jego urzędowanie i tak było już dwukrotnie przedłużane o rok z powodu nadzwyczajnej sytuacji jaką jest inwazji Rosji na Ukrainę i powstałe w jej wyniku zagrożenie dla europejskiego bezpieczeństwa.
Problemem dla wyłonienia następcy Stoltenberga były jednak także głębokie spory między państwami członkowskimi NATO o to, kto miałby być jego następcą. To właśnie te spory postanowiono odłożyć na „spokojniejsze czasy”.
Wiadomo dziś jednak, że wojna na Ukrainie może trwać jeszcze wiele lat, ale jednocześnie weszła ona w taką fazę, w której gwałtowne zmiany sytuacji wydają się bardzo mało prawdopodobne. Można więc było wrócić do sporów o obsadę najważniejszego fotela w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli.
Rzecznik Kariņša potwierdza
Najnowszym kandydatem, który miał dołączyć do wyścigu o ów fotel jest były premier Łotwy Krišjānis Kariņš. Jako pierwszy ujawnił to amerykański portal Bloomberg. Według jego źródeł Kariņš ma już zabiegać o poparcie dla swojej kandydatury.
Po opublikowaniu tej wiadomości wszystko potwierdził rzecznik byłego łotewskiego premier, który jednak zastrzegł, że wciąż nie wiadomo, czy władze w Rydze będą zabiegać o fotel szefa NATO dla swojego przedstawiciela.
– Jeśli Łotwa będzie zgłaszać swojego kandydata na stanowisko, które Jens Stoltenberg ma zwolnić w październiku 2024 r., to szef naszej dyplomacji jest gotowy, by się o nie ubiegać. Mógłby przy tym wnieść do Sojuszu istotny wkład poprzez swoje doświadczenie przywódcze jako premier, wyraźne zrozumienie zagrożenia ze strony Rosji, silne stanowisko w sprawie Ukrainy i udokumentowane dokonania w charakterze międzynarodowego architekta konsensusu – zachwalał byłego premiera jego rzecznik.
Kariņš spełnia przy tym dwa warunki, o jakich mówi się nieoficjalnie w Brukseli. Po pierwsze pochodzi z kraju, który leży w Europie Środkowowschodniej i przystąpił do NATO już w XXI wieku. Po drugie – z kraju, który wydaje już 2 proc. PKB na swoją obronność. Łotwa osiągnęła ten pułap wydatków właśnie za rządów Kariņša.
Konfrontacyjne podejście do Moskwy problemem?
Z drugiej jednak strony Łotysza cechuje niezwykle krytyczne podejście do Rosji i jej poczynań, więc na pewno były w stosunku do Moskwy „jastrzębiem”. Tymczasem według nieoficjalnych informacji wśród państw członkowskich NATO jest przeświadczenie, że potrzeba kogoś o mniej konfrontacyjnym podejściu.
Sam Kariņš, który latem podał się zaskakująco do dymisji z funkcji szefa rządu wyjaśniając to „kłopotami w trójpartyjnej koalicji rządowej i koniecznością dokonania nowego otwarcia w krajowej polityce”, pozostał jednak w łotewskim rządzie i kieruje jego dyplomacją.
58-letni polityk dobrze porusza się na światowych salonach. Urodził się bowiem, wychował i wykształcił w USA w rodzinie łotewskich imigrantów, a na Łotwę przeniósł się na stałe dopiero jako dorosły człowiek, gdy kraj ten odzyskał niepodległość po rozpadzie ZSRR.